IPN rocznie wyciska z polskich podatników 200 mln złotych. Zatrudnia 2000 osób, a średnie zarobki to ponad 5000 złotych brutto.Wg mnie jest to zdecydowanie za droga impreza. IPN powinien zostać przekształcony w placówkę pełniącą rolę zwykłego archiwum co pozwoli na ograniczenie wydatków. Kasę z budżetu państwa lepiej przeznaczyć na 500+ lub emerytury 60/65.
Miejski Ośrodek Pracy Ideowo - Wychowawczej PZPR
Korzystając z okazji przyłączam się do gratulacji dla obywatelki (a może nawet towarzyszki) Marii Gójskiej.
Takie były realia Polski Ludowej i ja ją w pełni rozumiem.
* * *
Polecam bardzo ciekawy tekst Leszka Szymowskiego:
Popierający PiS koncern medialny Tomasza Sakiewicza dostawał dziesiątki tysięcy złotych od IPN w czasach kiedy instytutem kierowali ludzie PiS. Procedurę przetargową zorganizowano w taki sposób, aby pieniądze mogła dostac tylko jedna spółka.
66 831, 60 zł – taką kwotę w 2010 roku zapłacił Instytut Pamięci Narodowej spółce Słowo Niezależne sp. z o.o – wydawcy popierającego PiS miesięcznika „Nowe Państwo” oraz portalu Niezależna.pl.(namawiał do głosowania na PiS w wyborach parlamentarnych w 2011 roku). Powodem wypłacenia pieniędzy było – jak czytamy w umowie – wykonywanie dodatków edukacyjnych „na podstawie materiałów przekazanych przez IPN.” Na podstawie tej właśnie umowy, zawartej w marcu 2010, Słowo Niezależne zobowiązało się wykonać 10 dodatków edukacyjnych. Daje to ponad 6600 złotych za dodatek, który oparty był na materiałach IPN. Wcześniej, bo w 2009 roku IPN zawarł ze „Słowem Niezależnym” dwie umowy. Pierwszą – bez przetargu – na kwotę 5518,40 zł, drugą – na wykonanie 11 dodatków edukacyjnych – opiewającą na kwotę 77 662, 76 zł. Umowy zawarte zostały na podstawie przeprowadzonego postępowania o zamówienie publiczne w trybie przetargu nieograniczonego – napisał nam Andrzej Arseniuk – rzecznik prasowy IPN.
Dziwne warunki
Sprawdziliśmy archiwalne ogłoszenia IPN. Faktycznie, na początku 2010
roku Instytut ogłosił przetarg nieograniczony na – jak czytamy „wydanie 10
Dodatków edukacyjnych na podstawie tekstów i ikonografii przekazanej
przez ipn-kśzp NP w czasopiśmie o charakterze ogólnopolskim”. W
ogłoszeniu o przetargu określono precyzyjnie warunki, wśród nich znalazł
się punkt 1.1, w którym napisano iż o udzielenie zamówienia mogą się
ubiegać wykonawcy, którzy „w szczególności wykażą się
odpowiednim doświadczeniem, tj. wydaniem w okresie ostatnich trzech lat
przed dniem wszczęcia postępowania o udzielenie zamówienia publicznego, a
jeżeli okres prowadzenia działalności jest krótszy – w tym okresie, co najmniej 10 dodatków tematycznych”
(podkreślenie oryginalne – przyp. L.Sz.) Rzecz w tym, że ten warunek
spełnić mogła tylko jedna firma – właśnie Słowo Niezależne sp. z o.o.
Inni wydawcy miesięczników nie mogli się bowiem pochwalić wydaniem co
najmniej 10 dodatków tematycznych w ciągu ostatnich trzech lat. A Słowo
Niezależne sp. z o.o. mogło, bo wydawane przez tą spółkę pismo
„Niezależna Gazeta Polska” od 2006 roku publikowało dodatki edukacyjne
zrobione w oparciu o materiały z IPN. W 2006 i 2007 roku IPN
podpisał 2 umowy ze „Słowem Niezależnym” określające zasady współpracy
mającej na celu upamiętnienie wydarzeń i upowszechnienie informacji na
temat istotnych faktów z zakresu społeczno-politycznego i religijnego z
lat 1956-1981, popularyzację wyników prac badawczych IPN w zakresie
najnowszej historii Polski – napisał nam Andrzej Arseniuk. – IPN w tym okresie zamieszczał dodatki edukacyjne bezkosztowo.Trudno
się więc dziwić, iż przetarg wygrała ta właśnie firma. Trudno się też
dziwić, że nie miała konkurencji. W ogłoszeniu o wyborze oferty
najkorzystniejszej (czyli Słowa Niezależnego), czytamy: Jednocześnie
zamawiający informuje, ze ww. oferta była jedyną ofertą złożoną w
niniejszym postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego.
Pod egidą Kaczyńskiego
Słowo Niezależne sp. z o.o. została
zarejestrowana w Krajowym Rejestrze Sądowym 5 grudnia 2005 roku, gdy od
ponad miesiąca Polską rządził rząd PiS-u. W 2006 roku spółka została
wydawcą miesięcznika „Niezależna Gazeta Polska” tworzonego przez
dziennikarzy popierającej PiS „Gazety Polskiej”. W 2009 roku spółka
została wydawcą kwartalnika „Nowe Państwo”, który dziś wychodzi jako
miesięcznik „Nowe Państwo – Niezależna Gazeta Polska”.
Jednym z udziałowców spółki Słowo Niezależne został Tomasz Sakiewicz –
redaktor naczelny popierającej PiS „Gazety Polskiej” (był pierwszym
redaktorem naczelnym „Niezależnej Gazety Polskiej”). Drugim, ważniejszym
udziałowcem jest Srebrna sp. z o.o. mieszcząca się w Warszawie przy
Alejach Jerozolimskich 125/127. Srebrna sp. z o.o. jest właścicielem
lokali: przy ulicy Srebrnej w Warszawie, w Alejach Jerozolimskich i przy
ulicy Nowogrodzkiej (gdzie mieści się siedziba PiS). Faktyczną kontrolę
nad tą spółką (i jej nieruchomościami) od początku lat 90. ma Jarosław
Kaczyński. To część głośnego kilka miesięcy temu "srebrnego układu”,
czyli biznesowej działalności Kaczyńskiego i jego ludzi pod szyldem
nieżyjącego Lecha Kaczyńskiego. O „srebrnym układzie” pisał kilka
miesięcy temu „Newsweek”.
Wykształcona jak Kwaśniewski
Gdy IPN podpisywał umowy ze spółkami wydającymi „Nowe
Państwo”, a wcześniej „Niezależną Gazetę Polską”, prezesem Instytutu był
rekomendowany przez PiS krakowski historyk Janusz Kurtyka. Szefem IPN
został 9 grudnia 2005, gdy podczas głosowania w Sejmie jego kandydaturę
poparło 332 posłów (głównie PiS). Redaktor naczelną „Nowego Państwa”
jest Katarzyna Gójska – Hejke (niekiedy używa tylko drugiego członu
nazwiska).Gójska – Hejke (ur. 1977) – uważana za osobę niezwykle
ambitną i dążącą do celu nawet po trupach – od wielu lat zajmuje się
tropieniem sowieckiej agentury w życiu publicznym. W walce o lustrację
posuwa się tak daleko, że często prześwietla nie tylko biografie
bohaterów swoich artykułów, ale również życiorysy ich rodziców, ze
szczególną starannością uwypuklając fragmenty dowodzące ich wiernej
służby ludowej Polsce. Gdyby tą samą metodę (obciążanie dzieci
życiorysami rodziców) zastosować w stosunku do dziennikarki, trzeba
byłoby w pierwszej kolejności wytknąć jej, iż 6 czerwca 1988 roku jej
matka – Maria Gójska – otrzymała specjalną nagrodę – jak czytamy „za
osiągnięcie bardzo dobrych wyników na Wieczorowym Uniwersytecie
Marksizmu – Leninizmu” funkcjonującym przy Komitecie Wojewódzkim PZPR w
Płocku. Nagrodą był egzemplarz Encyklopedii Rewolucji Październikowej ze
specjalnej serii.
W znacznie większym stopniu dziennikarkę kompromituje protokół jej
przesłuchania w Prokuraturze Rejonowej w Wołominie. Przesłuchiwana jako
świadek w 2007 roku zeznała, iż posiada wyższe wykształcenie, choć nie
skończyła studiów i nie obroniła dyplomu. Trudno tu nie dostrzec
analogii z postępowaniem byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego –
negatywnego bohatera wielu artykułów „Gazety Polskiej” (w tym samej
Gójskiej – Hejke).
W ostatnich latach o znanej dziennikarce głośno było kilka razy. Za
pierwszym razem jesienią 2006 roku, kiedy na czołówki mediów wypłynął
artykuł „WSI na wizji” o współpracy z WSI Milana Suboticia – sekretarza
programowego TVN (Gójska – Hejke była współautorką tekstu). Doszło
wówczas do kompromitującej pomyłki: przy artykule o dziennikarzu TVN
zamieszczono ściągnięte z Internetu zdjęcie naukowca o tym samym
nazwisku (nie miał nic wspólnego z Suboticiem z TVN). Za tę
kompromitującą pomyłkę „Gazeta Polska” musiała przepraszać.
W 2009 roku o dziennikarce ponownie zrobiło się głośno. Tym razem za
sprawą jej byłego męża – profesora Krzysztofa Hejke – światowej sławy
fotografika. Profesor Hejke pisemnie zaprotestował przeciwko dekorowaniu
szefa IPN Janusza Kurtyki. List warto przytoczyć w całości:
Panie Prezydencie,
Piszę ten list, ponieważ uważam, że powinien zostać Pan
poinformowany o tym, jakim człowiekiem jest w rzeczywistości osoba,
którą odznaczył Pan w ostatnich dniach Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą
Orderu Odrodzenia Polski. Chodzi o Pana Janusza Kurtykę, prezesa IPN.
Kiedy po powrocie z wyjazdu zagranicznego dowiedziałem się, że odznaczył
go Pan tym orderem, byłem wzburzony. Wierzę jednak, że gdyby posiadał
Pan wiedzę o prawdziwej naturze tego człowieka nie dopuściłby Pan do
tego, żeby jego imię widniało pośród wielu zasłużonych dla Polski
kawalerów tego orderu.
Chcę Pana poinformować, że ten, którego jak mniemam w dobrej wierze,
Pan uhonorował jest człowiekiem cynicznym i wyrachowanym, za nic
mającym zasady, którym również Pan hołduje. Pomimo że Pan Janusz Kurtyka
przedstawia się jako obrońca prawdy i osoba o krystalicznym życiorysie,
to jego życie ma też ciemne strony — jedną z takich skrzętnie
ukrywanych przez niego tajemnic jest romans jaki nawiązał z moją żoną
Katarzyną Hejke, w końcu 2006 r., którym doprowadził do rozpadu mojego
małżeństwa. Rozumiem, że zdarzają się małżeńskie zdrady, jednak nie fakt
zdrady boli mnie najbardziej — nie mogę pogodzić się z tym, że rozbija
moje małżeństwo i burzy spokój dzieci osoba mieniąca się obrońcą
tradycyjnych wartości i prawdy. Cała sprawa pozostałaby jednak tylko
sprawą obyczajową, gdyby nie jeden istotny fakt, o którym powinien Pan
wiedzieć – otóż moja żona jest znaną dziennikarką prawicowej prasy,
która w okresie romansu z Panem Januszem Kurtyką napisała szereg
artykułów dot. lustracji i zawierających treści dostępne jedynie w
archiwach IPN zastrzeżonych dla innych osób. Odznaczony przez Pana
człowiek pomimo moich wielu listów nie odpowiedział na żaden z nich, nie
zdobył się nawet na powiedzenie słowa "przepraszam", choć nie brakowało
mu ani inwencji ani pomysłów służących do uwiedzenia mojej żony,
mamionej i otumanionej przez niego przekazywanymi tajnymi aktami IPN,
które potem były podstawą jej artykułów w Gazecie Polskiej. Wierzę, że
gdyby nie nadużył on swojej funkcji to nie byłby w stanie uwieść mojej
żony — wspaniałej, mądrej i trochę zbyt ambitnej dziennikarki, a wtedy
nadal bylibyśmy rodziną
Ten człowiek ośmieszył nie tylko mnie, ale ośmiesza nasz kraj, naszą
historię i Pana Panie Prezydencie. Dla mnie nie znalazł czasu ani
odwagi, aby spojrzeć mi prosto w oczy, ale wierzę, że Pan nie pozwoli na
to, aby człowiek o takiej kondycji moralnej stawiany był w jednym
rzędzie z narodowymi bohaterami – innymi zasłużonymi wobec Ojczyzny
Kawalerami Krzyża Komandorskiego z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
Z poważaniem
Prof. Krzysztof Hejke
List został przywołany przez media nie ze względu na barwny konflikt małżeński tylko dlatego, że profesor Hejke oskarżył szefa IPN o to, że uwiódł jego żonę przy pomocy teczek z IPN-u. Śledztwo w sprawie przekazywania „Gazecie Polskiej” materiałów niejawnych wszczęła Prokuratura Okręgowa Warszawa – Praga. Śledztwo zostało jednak umorzone wobec niewykrycia sprawców. Umorzone zostały również śledztwa, które byli małżonkowie Hejke wzajemnie inicjowali przeciwko sobie. To akurat słusznie, jednak nie do końca słusznie prokuratura zlekceważyła protokół przesłuchania Katarzyny Gójskiej – Hejke, a zwłaszcza ten fragment, w którym podała ona wbrew prawdzie, że posiada wyższe wykształcenie (faktycznie nie ukończyła studiów i nie ma tytułu magistra).
Po tym, jak 10 kwietnia 2010 roku Janusz Kurtyka zginął w katastrofie
Tu 154M w Smoleńsku, na drugiej stronie stronie „Gazety Polskiej” ukazał
się krótki artykuł Tomasza Sakiewicza „Zabrano nam serce Polski”.
Sakiewicz pisał: Jednak kilku osobom chciałbym te kondolencje złożyć
szczególnie. Przede wszystkim matce i córce oraz bratu Lecha
Kaczyńskiego, żonie i rodzinie Sławomira Skrzypka, żonie i rodzinie
Janusza Kochanowskiego, rodzinie i przyjaciołom Stefana Melaka i Tobie,
Kasiu.
Redaktor naczelny pisma odwołującego się do wartości
katolicko – narodowych po śmierci wpływowego urzędnika państwowego
składa kondolencje w pierwszej kolejności jego kochance, a nie żonie?
Ten sam Sakiewicz zamieścił na tej samej stronie nekrolog Kurtyki, w
którym podkreślił wszystkie jego zasługi dla IPN i dla Polski.
Sami swoi
Inaczej mówiąc: najpierw w latach 2006 – 2007 IPN zamieszczał dodatki
edukacyjne bezpłatnie, na łamach „Niezależnej Gazety Polskiej”
(wydawanej przez Słowo Niezależne), a potem postanowił za to zapłacić
grube pieniądze, więc ogłosił przetarg, którego warunkiem było
posiadanie doświadczenia w publikowaniu dodatków. Tak, aby przetarg
wygrać mogła tylko jedna spółka… Słowo Niezależne. I z nią też IPN
zawarł lukratywne umowy. Tym samym więc, pieniądze z IPN (a więc
pieniądze podatników) trafiały do spółki kontrolowanej de facto przez
Jarosława Kaczyńskiego i zajmującej się wydawaniem miesięcznika
popierającego tegoż Jarosława Kaczyńskiego i kierowaną przez niego
partię. Tak więc podatnik – płacący na PiS w ramach dotacji dla partii
politycznych – w latach 2009 – 2010 zapłacił na tą partię ponownie. Tym
razem za pośrednictwem IPN.
Cała ta historia pokazuje, że ci, którzy siebie przedstawiają jako
jedynych walczących o standardy etyczne, państwo prawa, wartości
katolicko – narodowe, nie mają skrupułów, by sięgać po państwowe
pieniądze. Nawet jeśli budzi to wątpliwości etyczne. I stosują podwójne
standardy. Jeśli bowiem Telewizja Polska z publicznych pieniędzy płaci
duże honoraria sympatyzującemu z PO Tomaszowi Lisowi to jest to skandal,
malwersacja i kumoterstwo zasługujące na interwencję NIK, prokuratury,
CBA i kogoś tam jeszcze. Jeśli jednak pieniądze tego samego podatnika
IPN – kierowany przez człowieka PiS-u – w dość podejrzany sposób
inwestuje w gazetę wydawaną przez spółkę kontrolowaną przez PiS, w
dodatku redagowaną przez kochankę szefa IPN – o, to wtedy już nie jest
to żaden „przekręt” tylko troska o edukację historyczną podatnika.
Ciekawe czy o tego rodzaju transakcjach kierownictwo "Gazety Polskiej"
informowało Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli nie – świadczy to o dużej
nielojalności względem szefa PiS. Prędzej czy później bowiem te –
wątpliwe etycznie – transfery pieniężne może wyciagnąć polityczna
konkurencja i wykorzystać do ataku na PiS. Czyżby tego właśnie chciała
"Gazeta Polska"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz